18 kwietnia 2011

Uczciwość wobec siebie


Oszukiwanie innych prawie zawsze ma swoje źródło w oszukiwaniu siebie...
Dopiero szczerość wobec drugiego człowieka jest dowodem szczerości wobec siebie i wobec Boga.
JAK TO WIDZI BILL, STR. 17

Gdy piłem, oszukiwałem siebie co do rzeczywistości, zniekształcając jej obraz tak, by odpowiadało moim życzeniom. Oszukiwanie innych jest wadą - nawet jeśli polega ona tylko na lekkim zafałszowaniu prawdy albo zakłamaniu kierujących mną motywów, po to by inni dobrze o mnie myśleli. Moja Siła Wyższa może usunąć tę wadę, ale najpierw ja sam muszę sobie pomóc, stając się gotów do przyjęcia Jej pomocy - czyli rezygnując z kłamstwa lub krętactwa. Co dzień muszę pamiętać, że zakłamywanie siebie skończy się dla mnie klęską albo rozczarowaniem w życiu czy Wspólnocie AA. Bliska, uczciwa więź z moją Siłą Wyższą to jedyna solidna podstawa, którą znalazłem, aby pozostać uczciwym wobec siebie i innych.

17 kwietnia 2011

Miłośc jako przeciwieństow lęku


Z wynaturzeń rodzi się strach, który sam przez się jest chorobą duszy.
DWANAŚCIE KROKÓW I DWANAŚCIE TRADYCJI, STR. 50

"Lęk zapukał do drzwi; wiara je otworzyła; ale w progu nikogo nie było". Nie wiem, kto jest autorem tych słów, ale z pewnością jasno dowodzą one, że lęk jest złudzeniem. I to ja sam je stwarzam.

Już we wczesnym okresie życia doświadczyłem lęku - i błędnie przyjąłem założenie, że sama jego obecność czyni ze mnie tchórza. Nie wiedziałem wówczas, że według jednej z definicji "odwaga" oznacza "gotowość do zrobienia tego co trzeba, pomimo lęku". A zatem odwaga wcale nie musi równać się nieobecności lęku.
Wtedy, gdy w moim życiu nie było miłości, bez wątpienia panował w nim lęk. Bać się Boga, znaczy obawiać się radości. Patrząc wstecz, widzę że wtedy, gdy najbardziej lękałem się Boga, w moim życiu nie było radości. Gdy nauczyłem się Go nie bać, nauczyłem się też doświadczać radość.

16 kwietnia 2011

Gniew - "wątpliwy luksus"


...jeśli chcemy żyć, musimy uwolnić się od uczucia gniewu. Złe nastroje i burze psychiczne są dla nas zgubą. Nawet dla normalnych ludzi są one wątpliwym luksusem; dla alkoholików są trucizną.
ANONIMOWI ALKOHOLICY, STR. 57

"Wątpliwy luksus". Jakże często przypominałem sobie te słowa! Zresztą, nie tylko gniew lepiej pozostawić nie alkoholikom; na mojej prywatnej liście znalazły się również: uzasadniona uraza użalanie się nad sobą , krytykanctwo, zadufanie w sobie, fałszywa duma i fałszywa pokora. Lakoniczność powyższego cytatu wciąż od nowa napawa mnie zdumieniem. Tak sobie wbiłem do głowy zasady Programu, że ciągle mi się wydaje, że pozostałe pozycje też są w nim uwzględnione. Dzięki Bogu, że nie mogę sobie na nie pozwolić - w innym razie, na pewno bez opamiętania bym się im oddawał.

15 kwietnia 2011

Zniewolenie urazą


Zachowywanie uraz i złości jest, jak stwierdziliśmy wiele razy,zgubne. Kiedy nosimy w sobie te uczucia, zamykamy się przed światłością ducha.
JAK TO WIDZI BILL, STR. 5

Często powiada się: "Złość jest luksusem, na który nie mogę sobie pozwolić". Czy z tego wynika, że mam całkiem ignorować istnienie tej jakże ludzkiej emocji?
Myślę , że nie. Zanim zetknąłem się z Programem AA, byłem niewolnikiem schematów zachowania typowych dla choroby alkoholowej. Byłem przykuty do nastawienia negatywnego, bez nadziei na odcięcie się od niego. Kroki ofiarowały mi inną możliwość. Krok Czwarty stał się początkiem końca mojego zniewolenia. Proces "puszczania i oddawania Bogu" rozpoczął się z chwilą sporządzania inwentury. Nie musiałem się niczego obawiać, ponieważ dzięki poprzednim Krokom miałem pewność, że nie jestem sam. Moja Siła Wyższa podprowadziła mnie pod drzwi i zesłała mi dar wyboru. Dziś mogę wybrać otworzone drzwi do wolności i radować się światłem z płynącym z Kroków, które oczyszczają moją duszę.

14 kwietnia 2011

Główny nieprzyjaciel


Trwała uraza jest naszym głównym nieprzyjacielem. Doprowadza ona do upadku więcej alkoholików niż jakakolwiek inna przyczyna. Wywodzą się z niej różne choroby naszego ducha. Bo przecież byliśmy chorzy nie tylko psychicznie czy fizycznie. Byliśmy również schorowani na duchu.
ANONIMOWI ALKOHOLICY, STR.55

Pracując nad Krokiem Czwartym, łatwo mogę zafałszować prawdę o złu, które popełniłem, interpretując je jako "wyrównanie rachunków" za zło, którego dopuszczono się wobec mnie samego. Wciąż rozdrapując stare rany i krzywdy, hoduję w sobie urazę - a uraza zagradza dostęp światła do mojej duszy. Poddając się pretensjom, złości i nienawiści, skrzywdzę i znienawidzę samego siebie. Po latach ciemności, spędzonych w jaskini urazy, wreszcie odnalazłem światło. Muszę uwolnić się od żalów i pretensji - w moim położeniu, nie mogę na nie sobie pozwolić.

13 kwietnia 2011

Użalanie się nad sobą to złudna pociecha


Użalanie się nad sobą to jeden z najbardziej niefortunnych i pochłaniających braków,jakie znamy. Stanowi ono przeszkodę dla rozwoju duchowego i może uniemożliwić nam skutecznie porozumienie się z innymi ludźmi - tak ogromnej domagamy się od nich uwagi i współczucia.Litowanie się nad sobą to taka ckliwa forma cierpiętnictwa, na które nie możemy sobie pozwolić.
JAK TO WIDZI BILL, STR. 238

Złudna pociecha, jaką przynosi użalanie się nad sobą, jedynie na chwilę ochrania mnie przed rzeczywistością - potem, niczym narkotyk, żąda, abym przyjął jeszcze większą dawkę. Jeśli ulegnę temu żądaniu, może mnie to doprowadzić do nawrotu i zapicia. Cóż więc mam zrobić? Jednym ze skutecznych lekarstw jest zwrócenie mojej uwagi - choćby z razu tylko nieznacznie - ku innym, których los potraktował naprawdę gorzej niż mnie; najlepiej zaś ku innym alkoholikom. Im więcej współczucia i empatii im okażę, tym skuteczniej umniejszę swoje własne wyolbrzymione cierpienie.

12 kwietnia 2011

Odzyskać poczytalność


... gdy w grę wchodzi alkohol, zachowywaliśmy się jak chorzy umysłowo.
ANONIMOWI ALKOHOLICY

Mój nałóg domagał się, abym pił - czy tego chciałem czy nie. Szaleństwo zdominowało moje życie i stało się istotą mojej choroby. Odebrało mi wolność wyboru w odniesieniu do picia, a przez to - także w odniesieniu do innych spraw. Kiedy piłem, byłem niezdolny do dokonywania świadomych i sensownych wyborów w jakiejkolwiek dziedzinie mojego życia - toteż przestałem nad nim panować i kierować nim.

Dziś proszę Boga, aby pomógł mi zrozumieć i zaakceptować to, na czym w pełni polega choroba alkoholowa.

11 kwietnia 2011

Porzuć słowo "wina"


Częste zrozumienie, że byliśmy ofiarami własnego braku zrównoważenia emocjonalnego, przychodziło do nas po długim czasie. Znacznie łatwiej było nam dostrzec u innych niż u siebie. Przede wszystkim musieliśmy przyznać - i to bez względu na to, jak bolesny i upokarzający był ten zabieg - że wady rażące nas u innych nie były obce nam samym. Musieliśmy także wykreślić słowo"wina"z mowy i z myśli o innych ludziach.
12 KROKÓW I 12 TRADYCJI, STR. 48 - 49

Gdy kierując się wskazówkami z Wielkiej Księgi sporządzałem inwenturę do Kroku Czwartego, zauważyłem, że na mojej liście uraz i pretensji jest pełno uprzedzeń i obwiniania innych za to, że nie odnosiłem sukcesu w życiu i nie zrealizowałem swojego potencjału. Odkryłam też, że czuję się inny, ponieważ jestem czarny. Kontynuując pracę nad tym Krokiem, dowiedziałem się, że piłem zawsze po to, by uwolnić się od tych uczuć. Dopiero gdy wytrzeźwiałem i "przepracowałem" swoją inwenturę, przestałem obwiniać kogokolwiek.

10 kwietnia 2011

Dojrzewanie


Istota wszelkiego wzrostu i rozwoju jest gotowość do zmian na lepsze i gotowość do wzięcia na siebie odpowiedzialności za konsekwentne ich wprowadzenie. -
(Jak to widzi Bill, str. 115)

Czasem gdy zdobywam się na gotowość robienia czegoś, co powinienem był robić od początku i przez cały czas - domagam się pochwały i uznania. Nie uświadamiam sobie, ze im bardziej jestem gotów zachowywać się w nowy sposób, tym bardziej ekscytujące staje się moje życie. Im bardziej jestem gotów pomagać innym, tym więcej "nagród" sam otrzymuje. Tak rozumiem stosowanie zasad Programu. Radość i pożytek czerpie ze swojej gotowości do robienia czegoś, a nie z uzyskiwania natychmiastowych rezultatów. Bycie troszkę życzliwszym, troszkę mniej skłonnym do złości, troszkę bardziej kochającym - dzień po dniu czyni moje życie lepszym.

9 kwietnia 2011

Uwolnienie spod władzy "krola alkoholu"


...ani na moment nie dajmy się zwieść przekonaniu, że nie podlegamy żadnej presji... Król alkohol, który niegdyś nami władał, wciąż czyha, by złapać nas w swoje szpony.
Dlatego tez wolność od alkoholu jest "musem", który trzeba osiągnać - inaczej stracimy zmysły albo umrzemy. -
(Jak to widzi Bill, str. 134)

Gdy piłem, żyłem w przestrzeni ograniczonej - pod względem duchowym, emocjonalnym, a niekiedy i fizycznym. Zbudowałem sobie wiezienie, w którym kratami były moja samowola i pobłażanie sobie - i nie mogłem z niego uciec. Okazjonalne okresy "suchości", które wydawały się obiecywać wolność, były w istocie niczym więcej, jak tylko nadzieją na odroczenie wyroku. Prawdziwa wyzwolenie się wymagałoby odpowiedniego działania, które pozwoliłoby otworzyć zasuwę. Gdy znalazłem w sobie gotowość i podjąłem odpowiednie działanie, kraty zniknęły, a zasuwa sama się otworzyła. Nieprzerwana gotowość i wciąż ponawiane działanie utrzymują mnie na wolności - na swego rodzaju co dzień przedłużanej przepustce - której nie ma końca.

8 kwietnia 2011

Spojrzenie w głąb


Pragniemy dokładnie ustalić, jak, kiedy i gdzie nasze naturalne instynkty uległy wypaczeniu. Chcemy z całą jasnością zdawać sobie sprawę, jakie stąd wynikły nieszczęścia dla nas samych i dla innych. Aby naprawić błędy, trzeba najpierw postawić diagnozę, opartą o pełną analizę wszystkich niedociągnięć. - (12 x 12, str.44)

Nie jestem już dziś niewolnikiem alkoholu, a jednak pod wieloma względami zniewolenie wciąż mi zagraża - za sprawa mojego ja, moich pragnień, nawet moich marzeń. Ale jednocześnie, bez marzeń nie jestem w stanie istnieć; bez nich nie mógłbym podążać naprzód. Aby się uwolnić, muszę spojrzeć w głąb siebie. Musze zwrócić się do Boga o moc potrzebną do tego, bym stawił czoło osobie, której się najbardziej zawsze obawiałem - prawdziwemu sobie, człowiekowi takiemu, jakiego Bóg powołał we mnie do istnienia. Dopóki się na to nie zdobędę, będę zawsze uciekał, nigdy nie zaznając wolności. Co dzień proszę Boga, aby mi te wolność ukazał!

7 kwietnia 2011

Szeroki łuk wdzięczności


Przemawiając w swoim i doktora Boba imieniu, z wdzięcznością oświadczam, że gdyby nie nasze żony- Anne i Lois - żaden z nas nie dożyłby początków AA.
THE A. A. WAY OF LIFE (AA JAKO DROGA ŻYCIA), STR. OR. 67

Czy jestem zdolny do tego, aby tak szlachetnie wyrazić hołd i wdzięczność mojej własnej żonie, rodzinie i przyjaciołom, bez wsparcia których być może nigdy nie byłbym dożył chwili, w której przekroczyłem próg AA? Popracuję nad tym i spróbuję dopatrzyć się ukazywanego mi przez moją Siłę Wyższą planu, który wiąże ze sobą nasze życie.

6 kwietnia 2011

Proces trwający całe życie


Mieliśmy kłopoty w osobistych stosunkach między ludźmi, nie potrafiliśmy kontrolować emocji, byliśmy ofiarami nieszczęść i depresji, nie byliśmy w stanie związać końca z końcem, mieliśmy poczucie bezużyteczności, byliśmy pełni lęków, nieszczęśliwi, nie umieliśmy pomagać innym...
ANONIMOWI ALKOHOLICY, STR. 44

Słowa te przypominają mi, że moje problemy nie ograniczają się do problemu alkoholu - że uzależnienie od niego jest jedynie objawem mojej wszechogarniającej choroby. Gdy przestałem pić, rozpocząłem trwający całe życie proces zdrowienia z nieokiełznanych emocji,bolesnych związków i wymykających się z pod kontroli sytuacji.
Dla większości z nas proces ten jest zbyt trudnym zadaniem, jeśli nie korzystamy z pomocy Siły Wyższej i przyjaciół ze Wspólnoty.
Rozpocząwszy pracę nad Programem, natrafiłem na wiele splątanych nici,ale kroczek po kroczku najbardziej chore i obolałe miejsca mojego życia zaczęły wracać do zdrowia i goić się. Dzień po dniu - niemal niezauważenie - zostałem uleczony. Jak w uregulowanym na odpowiednią temperaturę w termostacie, zmniejszyły się moje obawy i napięcia. Zacząłem doświadczać chwil zadowolenia. Moje oceny stały się mniej gwałtowne. I teraz znów należę do rodziny ludzkiej.

5 kwietnia 2011

Prawdziwe braterstwo


Nigdy nie zdarzyło się nam, abyśmy chcieli być po prostu jednym z członków rodziny, jednym z przyjaciół, szeregowym pracownikiem czy po prostu pożyteczną jednostką w społeczeństwie. Zawsze chcieliśmy wspinać się na szczyt drabiny albo ukryć się w jej cieniu. To egocentryczne zachowanie uniemożliwiało nam nawiązanie partnerskich stosunków z jakimkolwiek człowiekiem w naszym otoczeniu. O prawdziwym braterstwie mieliśmy jedynie mgliste wyobrażenie.
DWANAŚCIE KROKÓW I DWANAŚCIE TRADYCJI, STR. 54-55

Przesłanie to, zawarte w Kroku Czwartym, było pierwszym, które wyraźnie do mnie dotarło; nigdy przedtem nie znalazłem siebie na kartach książki! Przed przyjściem do AA nie znałem żadnego miejsca, w którym mógłbym się nauczyć, jak być osobą pośród innych. Już na moim pierwszym mitingu zobaczyłem ludzi, którzy to właśnie robili - i zapragnąłem tego samego dla siebie. Jednym z powodów tego, że jestem dziś trzeźwym i szczęśliwym alkoholikiem, jest to, że uczę się niezwykle ważnej lekcji.

4 kwietnia 2011

Gwiazdka z nieba


To jak najbardziej prawdziwe poczucie, iż jest się gorszym zostaje wzmocnione przez dziecięcą wręcz wrażliwość - i ów stan rzeczy rodzi w człowieku nienasycone, wykraczające poza normę pragnienie aprobaty i uznania dla samego siebie oraz sukcesu w oczach świata. Wciąż pozostając dzieckiem, człowiek taki domaga się gwiazdki z nieba. A ona najwyraźniej, nie chce mu z niego spaść.

LANGUAGE OF THE HEART (JĘZYK SERCA), STR. OR. 102

Gdy piłem, oscylowałem pomiędzy poczuciem, że jestem kompletnie niewidzialny, a poczuciem, że jestem pępkiem świata. Poszukiwanie wymykającej się równowagi pomiędzy tymi dwiema skrajnościami stało się podstawową częścią mojego zdrowienia. Gwiazdka, której się bez przerwy domagałem, w trzeźwym życiu rzadko kiedy świeci tylko dla mojej przyjemności i oświeca jedynie dobre strony mnie i świata; zamiast tego, rzuca ona światło na wiele innych zjawisk i możliwości - i we wszystkich z nich ukryta jest jakaś lekcja. Prawdziwe oświecenie często następuje po zaćmieniu, okresie zupełnej ciemności; ale z każdym etapem zdrowienia światło nabiera blasku i rozjaśnia moja wizję.

3 kwietnia 2011

Zaakceptowanie swojego człowieczeństwa


W końcu zrozumieliśmy, że obrachunek moralny dotyczy nas, a nie innych ludzi. Tak więc przyznając się uczciwie do naszych wad, przejawiamy szczerą wolę poprawy.
JAK TO WIDZI BILL, STR. 222

Czemu alkoholik tak niechętnie przyjmuje na siebie odpowiedzialność?
Zwykłem pić z powodu tego, co robili mi inni ludzie. Gdy przyszedłem do AA, powiedziano mi, abym przyjrzał się, w jakich sytuacjach to ja sam popełniłem błędy. Jaki był mój własny udział w tych sprawach? Gdy zaakceptowałem po prostu fakt, że ja też odegrałem w nich swoją rolę, to mogłem o tym napisać i ujrzeć to, czego było świadectwem - czyli swoje człowieczeństwo. Nikt nie oczekuje ode mnie doskonałości! Nie raz się myliłem i na pewno popełnię jakieś błędy. Ale jeśli jestem co do nich uczciwy, to mogę zaakceptować i je, i siebie samego, i tych, z którymi się starłem; a od tego punktu do wyzdrowienia dzieli mnie już niedługa droga.

2 kwietnia 2011

Kształtowanie charakteru


Wymuszanie od innych nadmiernej uwagi, opieki i miłości może w nich rozbudzić pragnienie dominacji lub niechęć...
DWANAŚCIE KROKÓW I DWANAŚCIE TRADYCJI. STR. 45

Gdy w Kroku Czwartym odkryłem swoją żywotna potrzebę uznania, nie sadziłem że należy ją uważać za wadę. Chciałem widzieć w niej raczej zaletę (rozumiejąc ją jako pragnienie zadowalania innych). Szybko wyjaśniono mi, że "potrzeba" ta może mnie bardzo okaleczać i paraliżować. Dziś nadal czerpię radość z aprobaty innych ludzi, ale nie jestem już gotów płacić za to takiej ceny, jaka niegdyś płaciłem.
Nie zamierzam wić się jak piskorz tylko po to, żeby inni mnie lubili czy żeby im się przypodobać. Jeśli ktoś mnie aprobuje ,to w porządku; jeśli nie - to przeżyję i bez
tego. Odpowiadam za mówienie tego, co sam uznaje za prawdę, a nie tego ,co sądzę ,że chcieliby usłyszeć inni. Na tej samej zasadzie, moja fałszywa duma sprawiała, że zbytnio martwiłem się o swoją opinię. Od kiedy zetknąłem się z mądrością programu AA, moim celem stało się doskonalenie charakteru.

1 kwietnia 2011

Wejrzyj w siebie


Zrobiliśmy gruntowny i odważny obrachunek moralny
DWANAŚCIE KROKÓW I DWANAŚCIE TRADYCJI, STR. 43

Krok Czwarty to wymagający energii i sumienności wysiłek, którego celem jest odkrycie popełnionych przez nas błędów i słabości, jakie każdy z nas miał i ma.
Chcę się dowiedzieć, jak, kiedy i w których sytuacjach moje naturalne instynkty i skłonności uległy wypaczeniu. Jestem gotów śmiało stawić czoło krzywdzie, jaką wyrządziłem przez to sobie i innym.
Jeśli dowiem się, na czym polegają nieprawidłowości w moim życiu emocjonalnym, będę mógł je skorygować. Muszę mieć w sobie gotowość i wytrwałość potrzebną do uczynienia tego - inaczej ani nie zaznam prawdziwej trzeźwości ,ani zadowolenia w życiu. Aby uporać się z ambiwalentnymi uczuciami ,muszę czuć się silny i umieć znajdować wsparcie w samym sobie. Takiego stanu nie osiąga się z dnia na dzień; a poza tym, żadna samoświadomość nie jest dana raz na zawsze. Każdy człowiek jest zdolny do rozwoju i może stać się świadomy siebie poprzez wychodzenie na przeciw rzeczywistości. Jeśli zamiast unikać problemów bezpośrednio się z nimi mierzę, zawsze starając się je jakoś rozwiązać, to z czasem jest ich coraz mniej.