22 października 2011

Tolerancja


Przyszła mi do głowy taka myśl, że wszyscy ludzie są do pewnego stopnia chorzy emocjonalnie.
Czy może być inaczej? Któż z nas jest doskonały pod względem duchowym? Albo pod względem fizycznym? Jak ktokolwiek mógłby być doskonały pod względem emocjonalnym? Cóż zatem innego można zrobić, jak tylko znosić siebie nawzajem i traktować się wzajemnie tak, jak sami chcielibyśmy być traktowani w podobnych okolicznościach?
Na tym polega prawdziwa miłość.

9 października 2011

Codzienny obrachunek


... z miejsca przyznając się do popełnianych błędów.



Do mojego nowego życia - życia w trzeźwości - podszedłem z niesłychanym entuzjazmem. Zdobyłem mnóstwo nowych przyjaciół, a wielu moich starych przyjaciół, pobitych przez nałóg, zaczęło coś ze sobą robić. Życie było podniecające, tak że zacząłem nawet czerpać radość ze swojej pracy - a nawet odważyłem się napisać sprawozdanie o tym, że niedostatecznie dba się o niektórych naszych klientów. Pewnego dnia jeden z moich współpracowników poinformował mnie, że szef jest rozeźlony nie na żarty, gdyż skarga- przedłożona ponad jego głową - naraziła go na nieprzyjemności w kontaktach z przełożonymi. Wiedziałem, że chodzi o moje sprawozdanie, i zacząłem czuć się odpowiedzialny za kłopoty, na jakie naraziłem szefa.
Gdy porozmawiałem o tym z rzeczonym kolegą, zapewniał mnie, że przeprosiny nie są konieczne, ale szybko nabrałem przekonania, że muszę coś zrobić, niezależnie od tego, czym się to skończy.
Gdy powiedziałem szefowi, że w moim odczuciu przyczyniłem się do jego trudności, był szczerze zdziwiony. Jednak spotkanie to przyniosło nieoczekiwane rezultaty - szef i ja zgodziliśmy się co do potrzeby bardziej bezpośredniej i skuteczniejszej współpracy w przyszłości.




7 października 2011

Codzienna obserwacja siebie


Prowadziliśmy nadal obrachunek moralny...


Z pewnika duchowego, do którego odnosi się Krok Dziesiąty -
mówiącego, że ilekroć odczuwam zdenerwowanie, to,
niezależnie od powodu tego zdenerwowania, świadczy to o
tym, że coś jest nie w porządku ze mną samym - dowiaduję się
też, że nie ma od tej zasady wyjątków. Choćby nie wiem jak
nierozsądni wydawali mi się inni, to ja ponoszę
odpowiedzialność za to, by nie zareagować negatywnie.
Niezależnie od tego, co dzieje się na zewnątrz, zawsze będę
miał prawo - i obowiązek - zdecydować, jak chcę się do tego
wewnętrznie ustosunkować. To ja sam kreuję swoją własną
rzeczywistość. Sporządzając codzienny obrachunek, wiem, że
muszę przestać osądzać innych. Jeśli to robię, to tym samym
prawdopodobnie osądzam też siebie. Ten, kto najbardziej
wyprowadza mnie z równowagi, jest zarazem moim
najlepszym nauczycielem. Od osoby tej mogę się wiele nauczyć
i - w głębi serca - powinienem jej być wdzięczny.