9 października 2011

Codzienny obrachunek


... z miejsca przyznając się do popełnianych błędów.



Do mojego nowego życia - życia w trzeźwości - podszedłem z niesłychanym entuzjazmem. Zdobyłem mnóstwo nowych przyjaciół, a wielu moich starych przyjaciół, pobitych przez nałóg, zaczęło coś ze sobą robić. Życie było podniecające, tak że zacząłem nawet czerpać radość ze swojej pracy - a nawet odważyłem się napisać sprawozdanie o tym, że niedostatecznie dba się o niektórych naszych klientów. Pewnego dnia jeden z moich współpracowników poinformował mnie, że szef jest rozeźlony nie na żarty, gdyż skarga- przedłożona ponad jego głową - naraziła go na nieprzyjemności w kontaktach z przełożonymi. Wiedziałem, że chodzi o moje sprawozdanie, i zacząłem czuć się odpowiedzialny za kłopoty, na jakie naraziłem szefa.
Gdy porozmawiałem o tym z rzeczonym kolegą, zapewniał mnie, że przeprosiny nie są konieczne, ale szybko nabrałem przekonania, że muszę coś zrobić, niezależnie od tego, czym się to skończy.
Gdy powiedziałem szefowi, że w moim odczuciu przyczyniłem się do jego trudności, był szczerze zdziwiony. Jednak spotkanie to przyniosło nieoczekiwane rezultaty - szef i ja zgodziliśmy się co do potrzeby bardziej bezpośredniej i skuteczniejszej współpracy w przyszłości.